Dzisiaj zalegają na strychach w wielu polskich domach, a jeszcze całkiem nie dawno były całkiem sporo warte na giełdach staroci. Dzisiaj nawet największe kolekcje warte są grosze, ponieważ niestety, ale nie można zbierania ani kontynuować ani tak naprawdę nie ma zainteresowanych kupnem. Mowa oczywiście o kartach telefonicznych, które kiedyś namiętnie zbierał prawie każdy. Zwłaszcza młodzi ludzie, których rodzic pracował za granicą. Wtedy można było mieć nawet zagraniczne karty telefoniczne a to było uznawane wręcz za prestiż w otoczeniu zbierających. Magnetyczne karty telefoniczne służyły kiedyś do rozmów z aparatów telefonicznych ogólnodostępnych, czyli tak zwanych budek telefonicznych. Pokolenie dzisiejszych dwudziestolatków mogłoby mieć duży problem z zadzwonieniem z takiej budki, ale trzydziestolatkowie jeszcze te czasy całkiem dobrze kojarzą. Nawet można zaryzykować stwierdzenie, że kiedyś jeszcze z nich korzystali.
Największe kolekcje rodziły się wówczas u ówczesnych trzydziestoparolatków. W latach dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku właśnie ówcześni trzydziestolatkowie i starsi właśnie w ten sposób porozumiewali się ze sobą wykonując połączenia z miasta. Budka telefoniczna jest dzisiaj niczym relikt przeszłości, ale kiedyś można było przemierzyć pół miasta, żeby zadzwonić do kogoś z telefonicznej budki. Dzisiaj wygląda to na żart, ale kiedyś była to bardzo poważna sprawa. Przecież na telefony komórkowe mogli sobie pozwolić jedynie najbogatsi, a i tak ta technologia jeszcze przez wiele lat była w powijakach. Dlatego właśnie wtedy ludzie wpadli na pomysł, żeby takowe karty po prostu zbierać z nadzieją na to, że kiedyś cała kolekcja znajdzie swojego nabywcę. A jeśli ludzie pracowali za granicą to bardzo często zbierali karty z wszystkich miejsc, z których tylko dało się dzwonić z budki.
Jako, że rozmowy z budki telefonicznej za pomocą karty magnetycznej polegały na ściąganiu z niej impulsów to z racji drogich połączeń wówczas te impulsy z karty leciały naprawdę szybko. Krótkie rozmowy potrafiły bardzo dużo kosztować. Ale to sprawiało, że trzeba było często kupować nowe karty, ponieważ na starych nie było już impulsów. Zatem można było bardzo szybko powiększać swoje kolekcje a jak ktoś przebywał z dala od swojego domu to dzwonił z budki bardzo często, dzięki czemu karty kupowało się jedna za drugą.
Poczta, która była odpowiedzialna za wydawanie takich kart potraktowała je jako przedmiot filatelistyczny i wydawała karty co chwilę w innej wersji obrazkowej. Wydawano również karty okolicznościowe a także złote karty, które do dzisiaj licytowane są przy okazji pewnej charytatywnej orkiestry. Wszystkie karty telefoniczne, które w tamtych latach wychodziły, miały swoje numery identyfikacyjne, a dzisiaj w Internecie można znaleźć międzynarodową stronę, która wszystkie kolekcje kart z całego świata posegregowała i dokładnie poopisywała właśnie na stronie. Różnorodność tych kart dawała szansę na to, żeby każdy trafił na egzemplarz, którego jeszcze nie miał. Stąd też kupując kartę magnetyczną można było wybierać pośród setek różnych wzorów. Dzięki takiej ilości wypuszczonych do obiegu kart dzisiejsze kolekcje zalegające na niektórych strychach są naprawdę bardzo spore. Nie mniej jednak w praktyce bezwartościowe, bo można powiedzieć bez większych ogródek, że na to nie ma dzisiaj żadnego popytu a wynika to z tego, że kolekcjonowania nie można już kontynuować.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here